wszędzie już wionął ten duch śmierci, zwątpienia, duch niewiary.
Tłumy jeszcze wloką się do Mekki ale to szczątki ubiegłych wieków, niedobitki przeszłości. — Starzy jeszcze czytają biblią, ale to węgle ostatnie co iskrzą się pod kupą popiołów. Pomiędzy chrześcianami więcéj znalazłem frymarczących wiarą niż wierzących, religia stała się stronnictwem, laską na któréj opiera się kulawa polityka zardzewiałych ludzi; rachubą, spekulacyą, towarzystwem na akcye, ale nie jest już dla nich świętością... Jéj obrońcy są żołnierzem najemnym, bronią oni wiary po condottiersku, ale sami jéj nie mają... Veuillot się może nie spowiadać, a z pewnością się nie modli... ale za to jak plwa w twarz swoim antagonistom przeciwnego towarzystwa, akcyonarjuszom wolnego myślenia!! — Dla innych ludzi starego autoramentu, religia to mundur należący do ich stanu który przywdziewają aby wiedziano że do niebieskiéj krwi należą. Gdzież jest ten coby wierzył dla siebie, po cichu a głęboko??
W gruzy się rozsypuje tyle tysięcy lat trwający porządek społeczny... coś nowego ma go wynagrodzić — ale dziś burzą się tylko stare gmachy, wywracają kolumny, łamią ołtarze i oczyszcza to pole.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/62
Ta strona została skorygowana.