Palestynę, Turcyą, Syryą... włóczyłem się przypatrując moim współwyznawcom, a teraz, jak widzisz, powracam do kraju, nie wiedząc jeszcze co pocznę z sobą, ale z mocném postanowieniem, być moim i krajowi pożytecznym...
Iwaś westchnął.
— Szczęśliwy jesteś, rzekł, swobodny, bogaty, nieskrępowany niczém, ileż to w istocie dobrego przy stosunkach twych, charakterze i mocy ducha uczynić możesz!
— Słuchaj, odezwał się Jakób biorąc go za rękę — razem się będziemy o to starali, by być użytecznymi, pójdziemy oba zaprządz się do pracy; znajdziesz mnie do niéj gotowym zawsze.
Iwasiowi oczy błysnęły na chwilę, ale wprędce się powstrzymał od wybuchu uczucia, blady półuśmiech przeleciał mu po ustach.
— Dziękuję ci, rzekł, zobaczemy, na to potrzeba naprzód żebyśmy oba do kraju powrócili, gdzie wielkie zdają się gotować rzeczy... Chciałbym już co żywiéj pospieszyć...
— I ja, odpowiedział Jakób, ale nie podzielam twych przeczuć, więcéj jest pewnie rzeczy którym zapobiegać potrzeba, niż tych które robić należy.
Pomówiemy o tém inną razą...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/76
Ta strona została skorygowana.