Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/77

Ta strona została skorygowana.

Rozmowa przerwaną została.
Nazajutrz ruszyli w dalszą drogę; ale nim się dostali do Pizy, obu niepokój wewnętrzny zmusił przyspieszyć podróż. Już ze Spezyi pojechali dyliżansem, a dostawszy się do kolei, nie zatrzymując się więcéj, przebyli resztę Włoch i dobili się tak do granicy kraju, do któréj nikt, nawet obcy, bez obawy zbliżyć się nie może. Jest to dziś jedyne państwo w Europie (jeśli europejskiém nazwać się je godzi), w którem nikt bezpiecznym nie jest, gdzie każdemu fantazya urzędnika, podejrzenie, niechęć lub doniesienie fałszywe grożą gorzéj niż śmiercią, męczarnią, wywłaszczeniem, grabieżą... Nie wiem czy nie lepiéj dostać się w ręce włoskich bandytów, niż moskiewskiego urzędu.
Kraj w którym nie ma praw innych nad prawo silniejszego, gdzie rządzi tłuszcza zaledwie okrzesanych, nieoświeconych ludzi, chciwych łupu a lekceważących człowieka, godność jego, wiek, zasługę, cierpienie, wygląda wjeżdżającemu jak krata więzienna... po za nią inaczéj się oddycha, żyje inaczéj, nieszczęśliwy co tam wpadł, jest na łasce oprawców... Z téj strony granicy był jeszcze człowiekiem, tam jest już poddanym i niewolnikiem nie jednego autokraty, ale tysiąca rozjuszonych i gło-