Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/11

Ta strona została skorygowana.

umrzeć, bo wspanialszego nic już w życiu nie zobaczą, choćby oglądać mieli dzień wielki wyzwolenia.
Jakób chodził w ciągu tych kilkudziesięciu godzin nieprzytomny z miejsca na miejsce, snując w głowie najdziwaczniejsze myśli, a w sercu jedno tylko mając pragnienie — ażeby żydzi nie odstali od ogółu, aby ta uroczysta chwila połączyć ich mogła z narodem. Czuł on że była stanowczą. Jakkolwiek nie lubił Manna, wiedział że przez niego zrobić mógł wiele.
Mann nie był wprawdzie wybranym do delegacyi, ale już jedno otrzymano zwycięztwo, żydzi w niéj bowiem przez jednego z najzacniejszych swych reprezentantów, poczciwego Mathiasa Rosena, człowieka wielkiéj zasługi, przedstawionymi byli.
Szło bardzo Jakóbowi o to, aby na wielkim owym przysposabiającym się pogrzebie duchowieństwo i ludność żydowska szła razem z chrześcianami, jawnie i widocznie. Znał przykłady podobnych faktów, w których duchowieństwo izraelskie nie wahało się iść obok chrześciańskiego, pamiętał że w Krakowie w r. 1848 trumny żydów zabitych stały przed kościołem P. Maryi, ale wiedział téż że miał do czynienia z surowymi przestrzegaczami więcéj form niż ducha, że spotka przeszkody u sa-