twierdzeniem powieści męża. Nie szukała też Jakóba i zamknąwszy w sercu czyste wspomnienia lat młodych, niemi tylko żyła, wyrzucając światu, że on popsuł ulubionego. Jakób téj plotki odgadnąć nie mógł, ani się domyśleć potwarzy która go ścigała aż w sercu istoty ukochanéj.
Raz nareszcie po długiém niewidzeniu spotkali się wypadkiem z rana u pani Wtorkowskiéj. — Muza była tak zajęta nowym pertersburgskim przybyszem rzeczywistym radcą stanu hrabią Baworowem, z gwiazdą, a niemającym nad lat trzydzieści, w dodatku nieżonatym i ulubieńcem N. Pana — że Jakób korzystając z tego mógł się przybliżyć do Tildy.
Uderzyła go jéj bladość, tknęła jakaś zmiana w obejściu z nim i tonie.
— Czyś nie mocniéj chora? spytał cicho.
Tilda spojrzała nań długo, z politowaniem jakiemś, ale bez gniewu.
— Nie, rzekła, wcale się gorzéj nie czuję.
— Tak dawnośmy się nie widzieli!
— Prawda, odpowiedziała — dawno.
— To moja wina, rzekł Jakób, ale mogęż się cisnąć, gdy mnie odpychają?
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/136
Ta strona została skorygowana.