Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/187

Ta strona została skorygowana.

— Cóż to jest? czy wiesz już? spytał głos wychodzący z ust przybyłego, w którym poznał Krudera.
— Ja? o czemże mam wiedzieć?
— Dla czegoż o téj godzinie znajduję cię ubranym?
— Przypadek, znużony spędziłem noc nie rozbierając się na kanapie.
— Tém lepiéj więc, rzekł wchodząc gość tajemniczy, nie mamy czasu do stracenia, dochodzi godzina czwarta... najwięcéj jeśli ci półtoréj lub dwie zostało....
— Nie rozumiem cię, odezwał się Jakób, Kruder padł na krzesło ocierając pot z czoła.
— W dwóch słowach opowiem rzecz całą. Spodziewam się że mówię do mężczyzny i słów nie potrzebuję ważyć, ani cię przygotowywać abyś się nie nastraszył.
— Niczego się nie boję, rzekł Jakób.
— Za dwie najdaléj godziny będziesz wzięty...
— Ja — za cóż?
— Ty, nie pytaj za co, dosyć jest dziś być podejrzanym o możliwość myślenia, aby być pochwyconym. Ty dziś, ja jutro może... Na co się masz męczyć więzieniem lub wygnaniem.