Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/192

Ta strona została skorygowana.

skiéj służby. Wschodami od dziedzińca weszli na pierwsze, drugie i dostali się naostatek na trzecie piętro. Dom był nowy i porządny, mieszkanie więc choć wysokie, miało bardzo przyzwoitą powierzchowność. Zadzwonili, po chwili zaspana dziewczyna otworzyła i nie pytając kto i po co, ukazała im drzwi drugie. — Cicho i pusto było w przedpokoju, ale otwarłszy drzwi do obszernego saloniku, znaleźli cały w obłokach dymu i nieładzie zwiastującym że tu noc spędzano bezsennie. Na wielkim stole lampa i lichtarze niesprzątnięte jeszcze po sofach i kanapach kilku młodych ludzi znużonych, drzemiących, nad stołem narada cicha i dwie osoby zajęte pisaniem. Pokój był bardzo obszerny ale dziwnie okopcony i zaniedbany. Niedawną jego świeżość, gorączkowe życie wprędce starło i zniszczyło.
Gdy wchodzili, piszący i naradzający się zaledwie podnieśli ku nim głowy; Kruder zbliżywszy się do jednego coś mu szepnął na ucho. Jakób poznał w nim często spotykanego młodego człowieka, który go uściskiem ręki przywitał.
— Bądź pan spokojny, tu pewnie nikt pana szukać nie będzie, a nam nie przeszkodzisz wcale. Z uczciwymi ludźmi, dodał, nie robimy tajemnic;