Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/202

Ta strona została skorygowana.

częgów, którzy obwołując — Hendel! Hendel! — z kilku surdutami i kamizelkami na plecach, cały dzień na skwarze, na słocie, na zimnie, popychani, wypędzani, obchodzą podworza, spinają się na czwarte piętra i poddasza zkąd na nich nędza zawoła, gdzie czeka ich niedostatek — a zarabiają ledwie tyle by na szabbas kupić ryby dzwonko i mieć kawałek chleba białego.
Piwarski dobrze go odwzorował w swoim Kramie Warszawskim, gdzie wielu zaginionych typów szukać dziś trzeba.
Rebe Szmul obdarzony był liczną rodziną, pięć córek miał dorosłych, z których dwie zaledwie udało mu się — wyssawszy się, wydać jako tako za mąż, trzy przy nim siedziały w domu; więc z dwojgiem starych pięcioro gąb do nakarmienia — w mieście!!
Na wszystkich potrzeba było zarobić chodząc od rana do nocy staremi nogami z przeschłém gardłem. — Prawdę rzekłszy, na łachmanach, które kupiwszy jeszcze na nie nabywcy szukać było potrzeba... ileż to zarobić można? Rebe Szmul na lepsze, niezbyt wynoszone odzienie miał nabywców w małych sklepikach, gdzie je odświeżano, prano i odnowiwszy za zupełnie nowe sprzedawano; ale