Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/217

Ta strona została skorygowana.

— A! a! rzekł po chwili — no! powiedzcie co to będzie? bywało kiedy co podobnego na świecie?... My z nimi, ze wszystkimi w zgodzie, brat a brat... Rabbin z księdzem chodzi! gwałt! my obywatele! a waj! Co oni myślą robić? Bić się? To źle, to jest bardzo głupi interes!... Żeby oni byli mieli rozum! a poczęli Moskala masłem smarować, a jeść po troszę, byliby go do téj pory zjedli całego. Ale oni wojnę lubią... a z wojny nic nie będzie, oni poprzepadają; broń Boże, aby i my z nimi nie poszli na cuhunder... Ot dola nasza! dodał — już wszystko nam pan Bóg zabrał co było swojego... a teraz i pożyczane zabierze... kraj nam zburzą i miasto.
— No, Bóg wie co czyni, odparł Jakób, i zrobi co zechce.
— Tyle pociechy co w nim! odezwał się Szmul. Prawdę rzec, czarno wygląda przed nami... Człowiek zarabia jak na odzieży którą po umarłym przedają... a co z tego? Warszawa nie będzie Warszawą gdy tu zapanują Moskale.
— A jeśli ich wypędzą?
Szmul się uśmiechnął.
— Z panem Bogiem o tém nie mówiłem, rzekł,