Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/225

Ta strona została skorygowana.

będzie chodzić ciżba po mogiłach żywo pogrzebionych....
Skończył stary szeptem; rozmawiali tak długo smutnie o sprawach tych dni, gdy w pustéj mieścinie, gdzie każdy wóz włościański przejeżdżający słychać było hałaśliwie na nierównym bruku — zahuczało dziwnie; Jankiel nastawił ucha.
— To jakby konni razem i wozy? zawołał, a tłum? co to może być?
Szarzało, razem wyjrzeli oknem w ulicę... Na rynku widać było w istocie jakąś ciżbę konną, garść kozactwa które po pikach łatwo poznali, kilka powózek i trochę rozpatrujących się ludzi. Kilka głośniejszych buchnęło wykrzyków, potém milczenie.
Ze słów które tu niewyraźnie dolatywały można się było domyśleć Moskali; Jakiel wysłał zaraz na zwiady, a sam stojąc w oknie, pogrążony w myślach dumał.
Posłany dla pochwycenia języka, powrócił rychło ale z małą zdobyczą, nieśmiał się bardzo przybliżać, słyszał tylko że przybyli Moskale, poprzedzali większą ilość wojska która nadciągnąć miała i że eskorta kozaków przywiozła rannego pochwyconego w boju dowodzcę jakiegoś oddział-