Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/252

Ta strona została skorygowana.

tylko rozlegały się po miasteczku, niekiedy przytłumiony szczęk broni, z rynku dochodziły głosy i stukania, z których domyśleć się było łatwo że stawiono szubienicę... kilka godzin jeszcze było do dnia, a stukot ten trwał ciągle.
— Chodź, rzekł wreszcie Jankiel, nie godzi się zasypiać w takiéj godzinie, sen chyba dziecięce może skleić powieki... mężowie modlić się powinni... Weźmij księgę i przypomnij dzieje Izraela, abyś wiedział że nie pierwszy raz prawica Boża przez dzicz, przez nierozumną tłuszczę chłosta grzesznych.
Tak dobrowolnie do brzasku, pół czytając, na pół znużeni snem, przy dopalających się świecach dotrwali do zarania... Szary dzień wkradał się przez okna, a jeszcze stukot jednostajny siekier słychać było... nareszcie ustał zupełnie...
Szubienica stała gotową...
Przez okno na rozjaśniającém się niebie wschodu sterczącą widać było śród rynku wysoką szubienicę, ten widomy znak panowania moskiewskiego nad tą ziemią.


∗             ∗

Wszędzie gdzie przeszli stanęły za nimi szubienice, gdzie stąpili zostawili za sobą mogiły, więzienia, zgliszcza.