Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/262

Ta strona została skorygowana.

Na tém skończyły się rozprawy, około godziny trzeciéj wizyty przedobiednie ustały a Muza ziewając miała przejść do eksercycyi na fortepianie, gdy pani Wtorkowska weszła do pokoju poważna, milcząca, uroczyście obleczona swém macierzyństwem; stanęła naprzeciw córki i wstrzymała już siadającą do grania.
— Słuchajże, proszę ja ciebie, musimy z sobą pomówić.
— No, mówmy.
— A tak, mówmy... Otoż Jakób podobno nie powróci, jego w rachubę brać darmo.
— Ja go dawno wymazałam z regestra.
— Potrzebaż się naradzić...
— Byłyśmy zgodne...
— Ale jakże stojemy?
— Zawsze jednakowo... Henryk, który jest gorętszy niż kiedykolwiek... na pierwszém miejscu, za nim idzie Sofronow.
— Właśnie o tym Moskalu mówić ci chciałam... cóż z nim będzie?
— Człowiek doskonale odpolerowany po wierzchu, spodem on sent un peu le tartare, majątek jakoś wątpliwy; charakter nadto miły w towarzystwie