Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/281

Ta strona została skorygowana.

— Ojcze drogi, rzekła, dzięki ci, nigdy jeszcze nie widziałam cię takim jak dzisiaj — ojcem! tak serdecznym dziecka przyjacielem, tak czułym dla Jakóba opiekunem; ale nie gniewaj się, nie mów żem szalona — a! to być nie może!
— Dla czego? spytał ojciec, dla czego?
Tilda zarumieniła się kryjąc oczy.
— Ja go tak kocham, rzekła, ty może nie zrozumiesz mnie, że taką jak dziś jestem, znużoną, złamaną istotą, napiętnowaną uściskiem tego człowieka — nie śmiałabym mu rzucić się w objęcia...
— W istocie jest to coś tak wyrafinowanego... że nie zrozumiem cię, Tildo moja, rzekł stary. On ciebie kocha, ty jego... to są przesadzone sentymentalizmy niezdrowe... dzieciństwa! Serca się wasze rozumieją, godzą dusze... czegoż u licha chcecie więcéj!
Tilda westchnęła.
— Nie o takiem marzyłam szczęściu.
— No, skargi to próżne, trzeba się ograniczyć tém co jest... Zgadzasz się, mów!
— Przeczytaj list jego, odpowiedziała podając mu go i przysuwając lampę, a potém odpowiem.
Samuel wziął papier i począł z uwagą czytać,