Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/288

Ta strona została skorygowana.

— Dla czego pani ze mną nie jesteś zupełnie szczerą, rzekł gość, kiedy ja do pani z ojcowskiem usposobieniem przychodzę?...
— Ale bo, proszęż ja mego pana, zkądże znowu ta jego czułość się bierze? zapytała stara oburzona nieco niegrzeczną natarczywością, nigdyśmy się tak bardzo nie kochali!
— To prawda i zapytanie jest logiczne, rzekł pan Samuel niezmięszany, powiem ci Jejmościuniu, że może ja mam w tém własny interes, który się godzi i z jéj interesem... dla tego przychodzę z taką gotowością na usługi...
Wtorkowska patrzała nań milcząca.
— Czemu pani, à coeur ouvert, nie wykrztusisz już imienia tego człowieka na którego i wy i córka rachujecie najwiecéj, rzekł stary, czemu nie przyznacie się żeście mi zbałamuciły zięcia??
Wtorkowska wstrzęsła się, zmięszała, ale zaczęła rękami machać, bełkotać i widocznie zbiła z tropu.
— Ale cóż to... proszę ja pana mego, ale cóż to gadać... pleść, nie wiedzieć co! ja nie wiem... bywa, no to cóż?... ale... zlituj się... proszęż ja pana mojego... drzwi zamknąć nie mogę.
— Jejmościuniu, jejmościuniu, ze mną trzeba