Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/296

Ta strona została skorygowana.

córkę pod rękę i wyszedł z nią powoli na przechadzkę.
Kazał jéj wziąść kapelusz od słońca. Gdy się zbliżyli do furtki która wychodziła na aleje, pan Samuel ją otworzył, powóz stał przed nią.
— Przejedziemy się może! rzekł spokojnie, w alejach chłód miły.
Mało mówili z sobą.
Po półgodzinnéj przejażdżce, powóz ich zawiózł do pałacyku ojca, stanęli; Samuel całując ją w czoło, rzekł:
— Obejmujesz dawny swój pokój, tam już nie wrócisz, zostań ze mną.
Otoż jak w sposób bardzo prosty wszystko się skończyło, Henryk się nie pokazał więcéj, Tilda swobodna, weselsza rozgospodarowała się ze swą Angielką w domu ojca, przypominając młodsze lata. Czekała wieści od Jakóba. Ale głucho było i cicho.
W kraju tymczasem wrzała walka, rozżarzała się straszliwie, trwała na przekór wszystkim przypuszczeniom i domysłom.
Wysłano nie jeden ale kilka listów różnemi drogami do Jakóba, ale czy je odebrał, co się z nim działo, nie wiedziano; odpowiedzi nie było żadnéj; wszyscy dowódzcy oddziałów a nawet prości żoł-