Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/32

Ta strona została skorygowana.

ozwał się Boakoam — piękna rada! Ale jeśli mamy ginąć, no to już gińmy jakimi jesteśmy. Próby nas nauczyły, że do materyalnych spraw, do groszowych spekulacyi nie jesteśmy zdatni... W co się obróciły żegluga, towarzystwa, spółki...
— Wszystko to prawda, mówił gospodarz, ależby już przyszło się nam przyznać do takiego upadku. do takiego jakiegoś organicznego defektu, do zmarnowania się ostatecznego... a! nie chcę uwierzyć temu! My się dźwigniemy!
— Święteby twe słowa były, panie hrabio, rzekł szlachcic wioskowy, ale abyśmy się dźwignęli trzeba nam wodzów, którychbyśmy tak jak Was szanowali i wierzyli w nich.
— Nie możecie do pracy spokojnéj mieć lepszego nad tego którego macie; naród nim uznał pana Andrzeja, on jest nim — ma cnotę, rozum, charakter, wszystko.
— Przepraszam hrabiego, przerwał Boakoam, pan Andrzej święty, zacny, prawy, tylko go nie zaprzęgajcie do polityki, bo wóz z miejsca nie ruszy.
— To nie chorujmyż na niewczesną politykę, odparł gospodarz, ta nas do niczego nie poprowadzi — dość ona już nam klęsk zadała. Naszą po-