Pod wrażeniem rozmowy wieczornéj z Gromowem, poszedł nazajutrz Jakób chcąc się widzieć z Kruderem, lub rozmówić z Iwasiem, ale pierwszego już nie zastał w domu, a drugiego nigdzie odszukać nie mógł. Wracając ztamtąd, przerażony odgłosem że do ludu strzelają, do bezbronnego ludu który się przy trumnie gromadził, Jakób poczuł w sobie oburzenie i zapał taki, że zapomniawszy o wszystkiém, poleciał na to miejsce gdzie świeżo właśnie padło pięć trupów.
Plac był oczyszczony, pusty, dramat smutny już się odegrał... ale po nim dopiero rozpoczynało się to wrzenie ogólne, ten przestrach chwilowy uczciwszych Moskali, który w nich samych obudził jakąś odrazę do spełnionego czynu.
Czy była jaka rachuba w téj powolności chwilowéj, dziś jeszcze trudno wyrokować — to pewna że z Petersburga szły rozkazy sroższe, a w miejscu wahano się z ich spełnieniem.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/9
Ta strona została skorygowana.