liła się co prędzéj nad tą kołyską w któréj cały jéj był świat... zajęta jedynie dziecięciem. Głos niemowlęcia zagłuszył dla niéj wszystko.
Z czułością niespokojną uklękła przy niem obejmując je rękami, zbliżając ku niemu usta, przemawiając temi słowy a raczéj dźwiękami macierzyńskiemi które tylko dziecię zrozumie. Jakób stał wzruszony tym obrazem niedoli, nędzy i szczęścia tego którém się ona złociła.... Lija wrosłą się być zdawała w tę kolebkę z któréj drobne rączęta podnosiły się ku niéj drżące....
Ale po chwili pieszczoty usnęło dziecię znowu, zarumieniona matka wstała poprawując rozrzucone dziewicze swe włosy, które wedle dawnego obyczaju obcinano zamężnym niewiastom... włosy te świadczyły że nie była poślubioną wedle prawa.... Potém spojrzała na Jakóba szukając w nim litości, ale jéj sił zabrakło, chwyciła stołek i usiąść musiała aby nie paść. Wprędce jednak postrzegła że drugiego siedzenia nie było w izdebce, porwała się, przysunęła je gościowi, a sama zawstydzona uczepiła się na krawędzi swego łóżka.
Jakób tymczasem rozglądał się po izdebce, w któréj wszystko zdradzało ubóstwo graniczące z nędzą. Na małym kominku stało kilka garnuszków czar-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/94
Ta strona została skorygowana.