Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.

na — odezwał się starosta... — chyba, że zbytecznie młodą jest...
— Ale one rychło starzeją — dodał ojciec.
— W tej rodzinie to nie powiem, — odezwał się syn — bo matka wcale młodo wygląda i jeszcze pewnie zamąż wyjdzie...
— Co się stało, odstać się nie może, — dokończył Przerębski — ja uważam za rzecz spełnioną... Czekam tylko papierów i ślub wezmę... Waszmości oddaję: Zarubów, Wiązy i Krzankę... i dymituję wieczyście...
Syn do kolan się skłonił.
— Krzywdy dziecięcia nie chcę, ale też wy po mnie nie wymagajcie, bym szczęścia nie kosztował... Powtarzam waści: co się stało, odstać się nie może...
Starosta, jak wszyscy ludzie jego charakteru, co się otwarcie bić wzdragają, a zwłaszcza z rodzonym ojcem, gdzie do boju wystąpić trudno — milczkiem myślał, coby począć, aby jednak małżeństwu przeszkodzić. Raz już przyjmowany był, gdy z listami do króla przybył, nazajutrz poszedł znowu na dwór, czyby też się z panem widzieć nie mógł. Jan Kazimierz nigdy przystępniejszym nie był jak tu, na zażądaną audjencję powiedzieć kazał, aby starosta przyszedł...
Uwierzyć trudno, lecz było tak, że, gdy miał wchodzić do komnaty królewskiej, król z jednym z karłów grał, zabawiając się, w warcaby... Odzyskał jednak wnet całą powagę swą, gdy Przerębskiego zobaczył. Oświadczył mu łaskę swą królewską za to, iż ważył swe zdrowie, przewożąc owe listy z Warszawy, a potem spytał, czyby mu co ustnie nie zwierzono.
— Nie mam nic, najjaśniejszy panie, — rzekł starosta, wzdychając — nic nad to, że radbym się przed w. k. mością na własną uskarżyć niedolę... Pan wojewoda, rodzic mój....
— A co? prawda? żeni się? ha? — zagadnął król wesoło — dziewczyna jak malina? Co