gał wicher z deszczem ostry... lecz najlepsza to zdała się pora do wycieczki, gdyż żołnierz nie tak był czujny... i straże szukały za węgłami schronienia, nie lękając się wycieczki po nocy...
Lejbuś radził wynijść furtą małą z pod Mikołajskiej bramy, albo nawet mniej znanym jakim otworem, naprzeciw któregoby nie czuwali Szwedzi...
Z uczuciem trwogi i jakby zgryzoty sumienia jakiejś Pełka przywdział suknie zdarte z żołdaka szwedzkiego... sam sobie dziwnie się w nich wydawał... szablę nawet trzeba było zmienić... Płaszczem otulony zdala niby wyglądał na Szweda... Lejbuś mu poradził, aby sobie gębę chustką skrwawioną podwiązał, jako ranny, coby go na wypadek spotkania od rozmowy uwolniło...
O krwawą płachtę nie było trudno, bo obaj, Rożański i Pełka, niejeden raz już ranni byli, usłuchano więc rady Lejbusia.
Rzucił się Pełka na szyję Rożańskiemu... i obaj słowa nie mogli rzec do siebie... a Wacek go do furty koniecznie chciał prowadzić. Szli więc razem... U Mikołajskiej bramy, nieopodal na szwedzkiej stronie, stała kupa żołnierzy, nie nadawało się iść tędy, musieli innego wyjścia szukać... Pełka miał kartkę pod pieczęcią, która mu wszędzie, gdzieby chciał, drzwi otworzyć miała... Kilka razy na mury się trzeba było drapać, rozpatrując, w której stronie najciemniej i najciszej.. Zdawało się, że od Florjańskiej bramy najspokojniej siedzieli Szwedzi... Tu więc furtę sobie kazali otworzyć; Rożański ścisnął raz jeszcze Pełkę, który się doń z ostatnią myślą odwrócił jeszcze.
— Wacku! kochanie moje, — rzekł wzruszony — czy powrócę, nie wiem — gdybym zginął... znajdziesz łatwo podczaszankę Pociejównę, najpiękniejszą pod słońcem, którą sercem całem ukochałem... gdy się dowiesz, żem padł, powiedz jej, że zginąłem z jej kokardą na piersiach, wier-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/120
Ta strona została uwierzytelniona.