Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/145

Ta strona została uwierzytelniona.

mu nie przeszkadzał... Nie chcąc wioski postradać, starosta ozdrowiał prędko i w podróż się puścił, donację in perpetuum w kieszeni wioząc z sobą. Z rzeczy publicznych mało ze starosty wyciągnąć było można.
Pożegnali się tedy, idąc oba na siano, a Pełka przededniem, o drugich kurach zbudzić się kazał. Niepotrzebna ta ostrożność była, gdyż wszystkie kury śpiewające słyszał i oka nie zmrużył, a wzdychał tak, że towarzysza nieopodal zasypiającego mógł zbudzić. Starosta zaś miał sen twardy i to go tylko ocaliło...
Piały koguty i na niebie zaczynało być gwiaździsto, a mróz ścinał błoto, gdy Lejbuś przyszedł go zbudzić i zastał wcale nie śpiącego. Nim dzień się począł robić, dobry kawał drogi ubiec się i udało i o świcie popasać. Już tedy i granica była pod bokiem i kraj spokojny, a przed nocą, bliższemi drogi, o które się rozpytali, spodziewali się być na miejscu. Przeszkadzała tylko droga, dla której konie na ostro przekuć musieli, co parę godzin ich kosztowało...
Lejbuś, mający przytem jakiś handelek na myśli, trzymał się już bez potrzeby pana Pełki, chcąc z nim razem powracać... Rad był też o cudzym koszcie trochę kraju zobaczyć, a że wszędzie szwargotał wiele, dużo się też pewnie nauczył. Noc zapadać zaczynała, gdy im się mury Głogowa pokazały... Uderzyło serce Medardowi smutnem przeczuciem, zasapanym koniom nie dawano chwili spoczynku, póki w ulice nie wjechali.
Zdziwiło niepomału Pełkę, że w tej porze tum ujrzeli oświecony i około niego dosyć nagromadzonego ludu ciekawie się jakby nocnemu nabożeństwu przypatrującego. Kolasy paradne stały przede drzwiami kościoła... Tknęło to bardzo Medarda, który też ciekawością wiedziony, do pierwszej gospody naprzeciw tumu Pod rakuską koroną zajechał. Pełno i tu zastał polskich sług, a dwory różnych państwa, którzy snadź