która zdawała się chcieć dnia tego współubiegać z córką i młodszemi kobietami o wdzięki i świeżość. W istocie, mimo bujnego rozwinięcia, była olśniewająco piękna i wspaniała, z białemi ramiony wśród koronek gniazda, z suknią czarną, na której guzy z drogich kamieni połyskiwały, z pióropuszem na głowie, osadzonym diamentami, łańcuchem misternym na piersiach i szytą złotem chusteczką w ręku...
Rojem za nią szli młodzi i starsi panowie, do których się tak ochoczo uśmiechała, odcinając ich żarcikom, iż łacno było poznać, jak się czuła dnia tego triumfującą i szczęśliwą. Na białe jej czoło spadała od opaski piękna perła w kształcie kielicha kwiatu, który listkami brylantów był ujęty.
Podczaszanka siedziała dalej trochę na honorowem miejscu między paniami... Lecz jakież było zdumienie biednego Medarda, gdy ją ujrzał roztrzpiotaną, śmiejącą się, szczęśliwą, a tak dumną sobą i pyszniącą się swą pięknością, jakby ani przeszłości, ani nikogo w niej nie żałowała.
Była cudnego uroku dzieweczka, której się wszyscy jak obrazowi idealnemu, ręką mistrza stworzonemu, przypatrywali, kołem stojąc przy niej... i cisnąc się, by ją lepiej zobaczyć. Mąż w przepysznym ubiorze od złota i karbunkułów, sparty o poręcz jej krzesła, napawał się i wdziękiem poślubionej i jej triumfem... Pan wojewoda, trzeba mu to przyznać, umiał na ten dzień prawie sobie młodości pożyczyć, i niktby mu był jego wieku nie dał... tak świeżo się trzymał, a nadewszystko tak zręczną miał i elegancji pełną postawę...
Jadwisia, to napawała się uwielbieniem, które obudzała, to zwracała czasem ku mężowi z minką wdzięczną i wyzywającą... Wystrojono ją jak laleczkę, a raczej suto sama dobrała sobie ubioru na dzień weselny.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/152
Ta strona została uwierzytelniona.