nęła nań, aby się zbliżył. Rzucił więc gniewną podczaszynę i z uszanowaniem zbliżył się do Marji Ludwiki...
— Jutro waćpan odjedziesz, — cicho odezwała się, roztargnionym wzrokiem wodząc po sali i niekiedy oczy wstrzymując na nim — ode mnie mów Czarnieckiemu, niech się trzyma tak długo, jak będzie miał chleba kawałek, prochu nabój.. żołnierza jednego. Kraków się poddać nie powinien... Szwed naówczas królestwo całe mieć będzie w rękach... i uczyni zeń herezji gniazdo... Nie kochacie więc wiary swej... nie macie miłości dla krwi królów waszych?
Pełka zmilczał.
— Najjaśniejsza pani, — odezwał się — to tylko zapewnić mogę, że pan Czarniecki miasta nie odda, chyba zmuszony ostatecznością, i że go mieszczanie sami nie dadzą, chyba im rąk na mury zabraknie...
— Posiłki przyjdą, — rzekła królowa — my nad tem pracujemy... przyjdzie chan, ruszy się Chmielnicki, zyskany dla nas, pomoże cesarz... Nie dadzą zginąć temu królestwu... które w ręku Szweda dla cesarza też niedobrym byłoby sąsiadem... Powiedz to Czarnieckiemu — i powiedz mu ode mnie, że go błagam, że rozkazuję... że rzeczy się zmienić muszą, że fortuna oręża zwróci się na naszą stronę. Ten śmiałek pochwycił nas z garścią ludzi, winniśmy sami, winni zdrajcy, że nas wygnał... noga jego ujść nie powinna z tej ziemi...
Gdy to mówiła, oczy jej zabłysły — gniew wzdymał pierś, ukoiła się, powlókłszy białą ręką po czole i skinęła głową Pełce, odchodząc...
— Powiedzcie to ode mnie panu kasztelanowi Czarnieckiemu, on swemu imieniu sromu tego uczynić nic powinien...
Odeszła... Wtem skrzypki się odezwały do polskiego tańca, i król sam wziął pannę młodą, wiodąc ją po sali...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/157
Ta strona została uwierzytelniona.