loną żagwią weszło czterech żołnierzy do pierwszej izby, szukając schronionych, których stojące pod szopką konie zdradziły...
Był to objazd szwedzki. Towarzyszył mu na tłumaczy snać wzięty żydek niepoczesny... Uchodzić ani była pora, ani też bezpiecznie, aby się nie dawać w podejrzenie. Lejbuś, nadrabiając miną i wcale niby niestrwożony, na zapytanie żołnierzy — wydobył szwedzkie pasy...
Obejrzano je starannie, lecz starszy zawyrokował, że z niemi do pułkownika udać się należało... Pełka miał na myśli wybić się im, lecz na czterech dobrze zbrojnych sam jeden nie czuł się na siłach, a na towarzysza wcale liczyć nie śmiał. Lejbuś zaś sądził, że po nocy gdzie w gąszczach potrafią się wymknąć.
Położenie było rozpaczliwe. Żołnierze rozbroili najprzód Pełkę, odbierając mu tulich, pistolet i nóż zapaśny, którym się mógł bronić; Lejbusiowi odebrali tylko pieniądze... Pozwolono im koni własnych dosiąść i otoczonych wiedziono...
Pełka czuł się zgubionym, cud go mógł chyba ocalić... W lesie dębowym Lejbuś próbował się z konia ześliznąć, jak gdyby padł wypadkiem, pochwycono go natychmiast i ręce dla bezpieczeństwa związano... Medard jechał, straciwszy nadzieję wszelką...
Manowcami i ścieżynami dociągnęli tak do obozu. Tu żołnierze postawili ich pod namiotem pułkownika i czekać kazali. Nierychło nareszcie wprowadzono do tego, który o ich losie miał rozstrzygać.
Opasły człek w kapeluszu z piórami, w butach szerokich, obwinięty szarfą, narzucony płaszczem, siedział nad kuflem grzanego wina i ziewał. Za nim stał szlachcic, który mu po łacinie miał odpowiedzi tłumaczyć. Poczęło się badanie... Choć Pełka miał czas do namysłu, w
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/167
Ta strona została uwierzytelniona.