okrzątnęła i powracającymi zaludniła... podupadła była znacznie.
Laskowski, wiedząc, że Niemirowie byli z Pełkami w pokrewieństwie, pojechał do nich, nie kryjąc się z tem, iżby pannę rad sobie zaswatał, gdyby mu do tego chcieli dopomóc. Pojechała rotmistrzowa do Lublina chętnie pannę wybadać, a że w niej dosyć skłonności ku Laskowskiemu, o którym wspominała, znalazła, wzięła ją zaraz do siebie. Tu się tedy Laskowski oświadczył. Chciała panna Teresa odkładać gody do powrotu brata, lecz gdy lat dwa się nie zgłaszał, trudno z nim było czekać w niepewności, starzejąc.
Namówiono ją przecież, iż rękę oddała Laskowskiemu, a wyprawę i wesele sprawili bardzo huczne rotmistrzostwo... W Gołczwi już wprzód jeden węgiel starego domu pokryto i staraniem Dębosza jako tako wyporządzono. Przenieśli się tedy Laskowscy do niej, bo tu było co robić, aby wynijść z ruiny, i grosza niemało włożyć musiał mąż pani Teresy. Nie myśleli oni Gołczwi sobie przywłaszczać, gdyby dał Bóg, a pan Medard z jassyru lub wędrówki powrócił, lecz tymczasem coś czynić i pilnować musieli, aby reszta nie przepadła.
Siostra, która do brata była przywiązana bardzo, słała nieustannie na zwiady po wszystkich stronach, czyby gdzie nie powzięła wiadomości o nim; — pomagał jej Laskowski też, bo mu było markotno pracować, nie wiedząc, dla kogo, a dwoje dziatek im Pan Bóg dał. Musieli jednak oboje pozostać w tej niepewności, gdyż o Medardzie słychu jak nie było, tak nie było.
Laskowski był tego przekonania, iż powrócić nigdy nie może, bo przez jedenaście lat, choćby z tureckiej czy tatarskiej, czy jakiejkolwiek niewoli, dałby znać o sobie jak i drudzy, o okup się zgłaszając, a siostra utrzymywała zawsze, iż go we snach żywym widzi i że ma to przeczucie, że jego powrotu dożyje. Ani się jej sprze-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/221
Ta strona została uwierzytelniona.