Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/248

Ta strona została uwierzytelniona.

Wyrazy twym księciem odbiły się w sercu Pełki, który poruszył się, jak przestraszony i spojrzał na zakłopotaną Jadwigę.
— Cóż to za książę? jeśli wolno zapytać? — odezwał się, zwrócony do wojewodziny.
Matka, nie dając jej odpowiedzieć, podchwyciła:
— Książę Proński, podkomorzy cesarski, — rzekła — narzeczony córki mojej.
Pełka pobladł, ręką powiódł po czole, po oczach, zmarszczył się, ale usta mu się skrzywiły sarkastycznym uśmiechem.
— Proński... podkomorzy cesarski, — odezwał się, jakby przypominając sobie — dojrzały człek, statysta wielki... — Pewnie ten, co ma dobra i zamki na Śląsku?
— A tak! — przerwała śpiesznie podczaszyna.
— Wiem już! wiem! — odrzekł, śmiejąc się, Pełka. — Zamki dwa, w obu szczury mieszkają i nietoperze, a dobra w takich piaskach, że ich stanie do końca świata na zasypanie wszystkich niepoczciwości, które Niemcy napiszą. O! pyszne dobra i wielki pan! — mówił zwolna. — Jest czego powinszować, bo i człowiek co się zowie i dobra godne pana.
Jadwiga zbladła, podczaszyna była czerwona z oburzenia.
— Od waćpana mu się trudno pochwał spodziewać, — odezwała się — niebardzo też to weźmiemy do serca... Waszmośćbyś rad nam go zbrzydził, wiemy czemu. Kiwnęła głową i dodała cicho: — Nic z tego nie będzie.
Pełka, jakby nie dosłyszawszy, mówił dalej:
— Człowiek na dworze cesarskim wysoko położony... Za cesarzową jejmością czasem wachlarz nosi, a za cesarzem imością laskę i rękawiczki... Nie wstyd to być lokajem u takiego władcy świata, rzymskich cezarów spadkobiercy...