miejsce się znalazło, tam rozrzucano naczynia: puhary, zegary, roztruchany, kufle, dzbany, konwie srebrne, oręż wspaniały i osobliwy... Przybrało się to do niepoznania — po pańsku, a Pełka wnet po rzemieślników posłał, bo mu tego wszystkiego było mało, chciał dom przerabiać... chciał kamieniem wykładać ganki... i słupy do galerji kuć w Chęcińskich górach... a ogrody zakładać i sadzawki kopać...
— Gołczwia mi się tu musi odmienić! — mówił do siostry i szwagra — że jej nie poznacie, zrobię z niej cacko!
Wszystkie jednakże te plany rozbiły się bardzo prędko, gdy z Horbowa powrócił, dowiedziawszy się, że wojewodzinę Proński zaswatał. Właśnie był Laskowski do niego przyjechał, gdy wysiadał po odwiedzinach u podczaszyny. Weszli razem do izby... Medard padł na ławę jako pobity i zwyciężony.
— Wystawże sobie, panie szwagrze, — odezwał się — już ta baba przez Godziembę o moim powrocie zawiadomiona, tak poprowadziła sprawę, żebym córkę zaręczoną zastał. A przyjęła mnie jak psa... tylko żem na to nie baczył!
— Ale — dodał — rozpoczęła ona — nieskończona to jeszcze rzecz... zobaczymy, kto wygra. Wojewodzina jest panią swej woli, serca ma dla mnie dosyć, wyrwę ją z tej opieki matczynej, nim znowu staremu sprzedana zostanie.
Nie wypadało natychmiast jechać nazajutrz, a nie spodziewał się Medard, by mu tak uciekły prędko. Tymczasem... podczaszyna go ubiegła!
Popędził więc do Gołczwi, nie dając za wygraną, żeby się zaraz w podróż gotować i w tropy lecieć... Gotowało się w nim od gniewu i zapalczywości wielkiej.
Ledwie w ganku przywołał marszałka i nakazał do podróży się gotować.
— Pilna sprawa, — rzekł — dziś jeszcze wieczorem wyruszę. Konie, troki, wozów dwa z podróżnemi rzeczami, ludzi dziesięciu dosyć...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/257
Ta strona została uwierzytelniona.