Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/292

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak jak na wojnę, — krótko rzekł Pełka — dziś musi być gotowo pod noc. Dni gorące... Nocą dla koni iść zdrowiej — wyruszymy z północy...
Wiedział Gabryk, że się wiele więcej nie dowie i zamilczał... Z południa pojechał Pełka na zamek...
Król naówczas, choć jak w oblężeniu trzymany, wszystkich przyjmował, dano i jemu posłuchanie... Czekało nań różnej szlachty i panów dosyć — wyszedł młody król nieśmiało, kłaniając się i unikając ręki dawać do pocałowania. Wystrojony po niemiecku, w peruce ogromnej, którą dla mody nosić musiał, wydał się Pełce zmienionym bardzo, zbladłym jeszcze i zmęczonym. Uśmiechem go powitał i podszedł zaraz ku niemu.
— Dlaczegom ja waszmości jeszcze dotąd nie widział? — rzekł — podziękować mu chciałem... Mówiła mi matka, coś dla niej uczynił; znalazłem imię wasze na spisie tych, co mnie obdarzyli. Król Michał za księcia Wiśniowieckiego dług by rad zapłacił.
— N. Panie, — odezwał się Pełka — dług dawno zapłacony łaskawem dla mnie sercem w. k. mości, zapłacony z nawiązką.
I skłonił się.
— Przyszedłem tylko dziś pożegnać w. k. mość, na dłuższy czas potrzebując się stąd oddalić — i prosić pana miłościwego o zachowanie mi w sercu jego łaski i życzliwości.
— Tych waszmość pewien być możesz, — odezwał się król — lecz cóż za podróż mnie was pozbawia?
— Pilna i w takiej sprawie, iż o niej mówić nie mogę — dodał Pełka, wzdychając.
— Na długo?
— Ani tego wiem — rzekł Medard.
— Niechże Bóg szczęści — po chwili milczenia odezwał się król, zdejmując z palca pierścień. — Uczyń mi to waszmość, abyś ode mnie choć