Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/294

Ta strona została uwierzytelniona.

Dawno to zasiedlony kraj ów Śląsk i ślady innego życia zostały na jego ziemi do dziś dnia. Każda epoka po sobie jakąś przyszłości przekazuje ruinę: tu szlachecko-rycerski żywot i wojny nasiały zamków po wzgórzach i małych twierdz u brzegu rzek...
Wiele z nich zostało, jak skorupki puste, z których wyszło, co w nich niegdyś ruszało się i żyło; w niektórych jeszcze dogorywały życia ostatki w XVII wieku. Lecz mieszkańcy dawni, czatujący na łup napastnicy, królikowie na małych państewkach rozbiegli się po szerokim świecie i ledwie czeladź smętna odrapanych murów strzegła.
Tak teraz wyglądał Branibórz księcia Prońskiego, przezwany Brunenburgiem, mały zameczek u brzegu niewielkiej rzeczułki, na wyniosłem wzgórzu, z którego resztki murów pozostałe, cała główna budowa i stara wieżyca, bielały zdala na pasmie lasów, które je okrążyły. U stóp zameczku rozciągała się dawna osada z kościołem i murowanemi w części, częścią drewnianemi, domkami. Okolica była zapadła, odludna, oddalona od wielkich gościńców i skazana położeniem na martwe wegetowanie wśród ciszy lasów i pustyni piasków. Zamek sam zdawał się tu dziwacznem zjawiskiem, gdyż nieprzyjaciel dostaćby się tu ani pragnął, ani łakomił, a kraj najchciwszemu nie zasmakowałby zdobywcy.
Wprost z małej mieściny droga się pięła pod górę, za zwodzonym mostem, ku bramie starej, siedzącej szeroko pośród murów okólnych, najeżonych kilku basztami. Ponad bramą dwie wieżyczki chude sterczały jakoś niezgrabnie... Nad wrotami wmurowane stare herby nieczytelne świadczyły o przeszłych posiadaczach; wyżej nieco wykuty był patron miejsca z chorągwią...
Wrota jeszcze były w stanie obronnym, okute żelazem, najeżone ćwiekami, a mała furta boczna zastępowała je zwykle, bo mało tu kto z wozem wjeżdżał.