Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/312

Ta strona została uwierzytelniona.

Dostawszy się do lasów, Pełka, który, jak się zdawało, kraje te znał dosyć dobrze, spodziewał się przerżnąć niemi do Polski.
Postanowił wszakże nie zwierzać się z niczem swemu przyjacielowi, Müllerowi, a wyzyskać tylko jego łatwowierność, która mu mogła być jeszcze przydatna.
Wrócił więc do gospody. Na zapytanie troskliwego o powodzenie Niemca odpowiadając tylko, że mu się niebardzo powiodło podejść Kernera, który się miał na baczności:
— Ale, rzekł — pozostanę tu zapewne jeszcze dzień jaki, i na oku go mieć będę.
Wynagrodzony wspaniale Müller czuwał nad gościem, biorąc go zawsze za wysłańca książęcego z troskliwością matki i pieczołowitością opiekuna.
Pozbywszy się go z trudnością, Pełka poszedł na naradę z Gabrykiem i długo dosyć się z nim przechadzał. Zkolei zręczny Gabryk wymknął się niepostrzeżony z gospody, aby się murom zbliska przypatrzyć. Bawił nawet trochę długo, tak, że Pełka zaczynał być o niego niespokojny, ale nareszcie powrócił. Lękając się rozmowy w gospodzie, wyszli oba do koni i poczciwy sługa zdał panu sprawę z poczynionych odkryć. Znalazł on, od nikogo nie będąc spostrzeżonym, drzwi w murze za skarpą ukryte, i udało mu się w nich wywiercić kilka dziur, a potem drzewo między niemi wyłamać tak, że rękę mógł włożyć w otwór i przekonać się, że furta była ogromnym drągiem okutym, wchodzącym w mur, założona... Dźwignąć go, pomimo wielkiej siły nie zdołał z miejsca; nie był przytem pewien, czy drugi podobny niżej lub wyżej się nie znajduje.
Dla przekonania się o tem należało iść raz jeszcze i próbować szczęścia wieczorem, gdy wszystko w zamku spało; a szelestu przy furtce nikt nie mógł usłyszeć. Zajrzał Gabryk przez otwór we drzwiach wyłupany i domyślał się w