przeciw wnijścia zasklepiony otwór prowadził do drugiej izby podobnej... Pełka chciał się podnieść, lecz sklepienie było tak niskie, iż uderzywszy się o nie, czołgać się musiał, aby do otworu dostać. W pośrodku wykopany dół, jak studnia głęboki, do dna dojrzeć nie dozwalał.
Więzień, zamknięty w ciemności, mógł łatwo dostać się do studni, i w niej skończyć męczarnie.
Okropność położenia nie odjęła Pełce przytomności. Zwrócił się do pierwszego podziemia i tu rozmyślać począł.
Proński znał zapewne kostnicę, do której go posłał, i studnię, co się w niej znajdowała. Chciał więc jego śmierci. Łatwo było przypuścić, że więzień w ciemności tej, szukając wyjścia, łożyska, z rozpaczy czołgać się musi i padnie w głębinę.
Całą nadzieją Pełki było, iż w kilkadziesiąt godzin ktoś może zajrzeć zechce, aby się o zgonie jego przekonać. Ręce miał wolne, pistolety i nóż, postanowił rzucić się na wchodzącego i zabiwszy go, wyswobodzić... Nie miał już nic do stracenia, a cała nadzieja była w tem, że przyjdzie stróż więzienny, nim głód siły wyczerpie, i niezdolnym go uczyni do ratowania się z rozpaczliwego położenia.
Łatwo być jednak mogło, iż do zamkniętego skazanego nikt się dowiadywać nie będzie. Naówczas powolna śmierć głodowa zostawała mu tylko... Pełka pomyślał, że ją przyśpieszyć może przyłożywszy pistolet do głowy, lecz odrzucił ze zgrozą ten ratunek, zdając się na wolę Bożą... na Opatrzność...
Całe życie przeszłe przesuwało mu się przed oczyma: Jadwiga — Gołczwia — wojskowe sceny — pole elekcyjne — kraj miły — przyjaciele... Zdawało mu się, że albo tamto snem tylko było, lub to nim być musiało. Myśli plątały się jakby szaleństwo zmąciło już mózg uciśnięty. Piersi brakło oddechu... Kości przejmował chłód
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/322
Ta strona została uwierzytelniona.