Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/352

Ta strona została uwierzytelniona.

stocie... Cóż teraz poczniesz z księciem? Jesteś jego żoną!
— Nie chcę nią być!
— Musisz! — zawołała podczaszyna — przysięgłaś mu u ołtarza...
— Lecz żyć z nim nie będę! — stanowczo, na odwagę się zebrawszy, zawołała Jadwiga głosem, który matkę przeraził. — Nie chcę! nie mogę! ani ty, ani król, ani w świecie żadna władza z tym tyranem i katem żyć mnie nie zmusi... Nie będę!
I wstała, miotając słabemi rączkami, aż matka w milczeniu ująwszy ją wpół, posadziła, całując w czoło.
— Uspokójno się, uspokój — rzekła cicho. — Nie chcesz żyć z księciem... zobaczymy... tylko mi nie mów o Pełce! tylko mi go nie chwal! tylko mi o nim nie wspominaj! nienawidzę tego człowieka!...
Jadwiga znowu płakała... Znająca ją dobrze matka całunkiem ukoiła i cicho zapytała, jak się noszą u cesarskiego dworu?
Było to czarodziejskie słowo. Szybko Jadwisia otarła łzy, podumała trochę, i zaczęła z nadzwyczajną szybkością opowiadanie: o stanikach, rękawicach, zasłonach i wonnych „poudre de Chypre“, którym posypywano włosy... i o przecudnych klejnotach, któremi panie zdobiły się na cesarskim dworze... bo tam już, jak wszędzie, wkradła się i panowała francuska moda.
Podczaszyna nietyle może słuchała szczebiotania córki, ile cieszyła się skutecznym środkiem, użytym do rozerwania jej... Mówiły długo... a ani książę, ani Pełka nie wtrącił się do rozmowy... Jadwiga wreszcie nieśmiało zażądała jechać... do domu...
Podczaszyna zerwała się jak oparzona, stanowczo oświadczając, że jej nie puści...
Nie chcę i nie pozwalam ci więcej się widzieć z tym Pełką; on tu przyjść nie będzie śmiał... a tam i jabym jeszcze zetknąć się mo-