gła... Nie chcę, ażeby się zbliżał do ciebie, aby sobie łaski zaskarbiał... Któż to wie? książę zgryziony, zły, może umrzeć, ty owdowiejesz znowu...
— A! gdyby to być mogło! — naiwnie ręce do góry podnosząc, zawołała Jadwiga.
Obie panie, zajęte rozmową, nie zważały wcale, że już od minut kilku miały świadka, który ostatnie słowa, stojąc w środku pokoju, podsłuchał. Był to Pełka niespokojny o Jadwigę, który tu nawet ją gonił, choć się dobrego przyjęcia od podczaszyny nie spodziewał... Nie tyle go obeszło, iż ona wstrętliwie się o nim odezwała, ile życzenie Jadwigi utkwiło mu w sercu...
Jadwiga pragnęła więc pozbyć się męża i zostać wdową...
Właśnie po tym wykrzykniku podczaszyna postrzegła w mroku stojącego nienawistnego sobie człowieka. Zbladła i zadrżała cała. Choć zwykle przytomna i zuchwała, na chwilę była tak zmieszana, iż ust otworzyć nie mogła.
Pełka skłonił się chłodno.
— Niespokojny byłem o księżnę panią, — rzekł — bo dopóki mam szczęście i honor czuwać nad nią...
— Już ani szczęścia tego, ani honoru nie masz waćpan, — wyrwała się podczaszyna — skoro ja tu jestem. Bardzo mu dziękujemy za wszystkie jego łaski i dobrodziejstwa... ale już tego dosyć... Matka starczy za opiekunów.
Pełka, jakby apelując od tego wyroku, zwrócił się ku Jadwidze, która stała zarumieniona, pomieszana, rwąc w ręku facolet, szyty koronkami... Wzrok jej tylko milcząco zapewniał rycerza, że leciuchne serduszko pani jego myśli... nie było dlań niewdzięczne...
— Pani podczaszyno dobrodziejko — odezwał się do matki — o jej uczuciach dla mnie nie potrzebowałem się dziś dowiedzieć z przypadkiem uchwyconej rozmowy, doskonale znane mi były... Cóż począć? zwyciężyć ich nie mogę — zno-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/353
Ta strona została uwierzytelniona.