Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/358

Ta strona została uwierzytelniona.

— Przychodzę w. ks. mości donieść, — zawołał głosem donośnym — iż spełniłem życzenie jej... Książę Proński zabity, dziś, przeze mnie... oto w tej godzinie jesteś wdową i wolną.
Dosłyszawszy słów tych, które snadź dziwnie w jej uszach zabrzmiały, piękna Jadwiga uderzyła w dłonie, krzyknęła i znikła z okna natychmiast. Pełka poszedł do konia i odjechał do domu.
Nie uciekał ani uchodzić myślał; czekał, ażali kto przeciwko niemu instygować będzie, nikt nie wystąpił, omijano go tylko bardziej jeszcze i ludzie gorzej, niż kiedy, o nim mówili.
Podczaszyna, jak tylko wiadomość ją doszła o zabiciu Prońskiego, pomyślała najprzód o prawie i zagarnięciu, co się córce należało, potem zaraz o wywiezieniu Jadwigi, aby Pełka przystępu do niej mieć nie mógł.
Pełka dowiedział się trzeciego dnia, iż obie na wieś dla żałoby wyjechały. Sądząc, że znowu osiądą na czas jakiś w Horbowie, kazał ludziom gotować się do Gołczwi... Ruszył więc, jak mu się zdawało, wślad za niemi.
Dopiero przybywszy do domu, gdy na zwiady wysłał Gabryka do Horbowa, przekonał się, iż podczaszyny tam nie było, a służba domyślała się, że pojechały obie w Sandomierskie do dóbr księżny. Rozmyślał Pełka, czy jechać za niemi, — i pozostał w Gołczwi. Znużony był i smutny. Spoczynku potrzebował, rodzina siostry Laskowskiej stała mu za tę, której doma brakło...
Dopóki podczaszyna żywa — mówił do siostry, bawiąc się z jej dziećmi — póty ja mojego szczęścia mieć nie będę. Choćby mi wdowa sprzyjała, choćby mnie i chciała, nie dopuści matka. I jakże tu szlachcicowi, jak ja, choćby zamożnemu, porwać się o rękę wojewodziny i księżny?
Z goryczą narzekał prawie na utrapione życie podczaszyny, która nigdy nie była zdrowszą,