włości. Chociaż po drugim tak, jak nic nie było, nie wydawano się z tem cale. Pac dla imienia przez protekcję mógł dojść wysoko.
Kawaler był co się zowie piękny, ułożony wedle ówczesnej francuskiej mody, bo wychowanie w obcych kończył krajach — nosił się z cudzoziemska i w łasce był u pani marszałkowej Sobieskiej i u Radziwiłłów, co mu dobrą przyszłość rokowało. Kanclerzyna go też jako miłego kuzynka trzymała u boku i chodziły wieści, że go do zbytku protegowała. Od niej to wyszła myśl ożenienia go z księżną. Pac miał lat trzydzieści, ona mało co była młodsza — wdowi swój stan opłacała majątkiem, który wnosiła; a niełatwo też było o pannę tak majętną dla człowieka, co sam miał tak, jak nic...
Nic nie mówiąc o smutnym planie, z którego spodziewała się korzystać podczaszyna w sposób sobie tylko wiadomy... zawiozła córkę do Warszawy. Zrazu Jadwiga żałobę nosić chciała, namówiono, że ją wprędce zrzuciła. Nie było i tak po kim płakać...
Paca nie wprowadzono urzędownie do niej, spotkali się w domu kanclerzyny, a kawaler niby „proprio motu“, przystał do ślicznej wdówki. Jadwiga zawsze miała zwyczaj choć bez celu, bałamucić tych, co się do niej zbliżali.
Pierwszego wieczora śmiała się z matką razem, iż mu coś głowę zawracać zaczęła. Podczaszyna potwierdziła to postrzeżenie, a nie wydając się z protekcją, ostrzegła, że był ubogi.
Zmilczała na to księżna... Drugiego dnia spotkali się w ogrodzie, podczaszyna zaprosiła do siebie — Jadwisia spędziła z nim cały wieczór na śmieszkach... Pac był wesół, dowcipny i już widocznie rozkochany.
Jadwiga przyznała się przed matką, że jej się chce pękać ze śmiechu, tak Pac oczyma się przymila i już wzdycha.
— Dałabyś mu pokój, — rozśmiała się matka — bobyś za niego nie poszła...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/360
Ta strona została uwierzytelniona.