Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/368

Ta strona została uwierzytelniona.

brzmiała muzyka i kotły — ale radość nie wstąpiła w serca... Chmurno spoglądano na Michała.
Hetman na koniu z buławą, w stroju przepysznym, zdawał się otoczony aureolą — i rwał ku sobie oczy i duszę żołnierza... Stali tu przed czołem wojska nie jako pan i wódz, ale niemal jak dwaj nieprzyjaciele, z których jeden zwyciężał, a drugi do walki już nie miał siły...
Dwór też królewski, z jego ulubieńców, Austrjaków i rakuskich duchów złożony, smutny miał pozór i obcy. Hetman zsiadł z konia, aby królowi w przeglądzie wojsk towarzyszyć.
Wszyscy patrzali na nich; wspaniałej postawy wódz zaćmiewał tego, przed którym skłaniał głowę z uśmiechem. Twarz Sobieskiego była jasna i pogodna... Michał szedł blady, krokiem niepewnym, zamyślony...
Wiedziano już w szeregach, iż przed wojsk przeglądem złożono radę wojenną z rozkazu króla, który na niej się odezwał z obawą o losy wyprawy i wahaniem. To mu bardziej jeszcze odjęło serca... Powtarzano sobie, iż największy nawet króla przyjaciel, kanclerz Olszowski, sprzeciwił się mu, — przypominając, że Rubikon przebyli i oglądać się za siebie późno już było... Krzywo spoglądano na Paca, który Sobieskiemu zazdrościł sławy, zimno na to dziecię Jeremiego, które w ślady ojca iść nie umiało...
Pełka stał ze swymi w pierwszym szeregu... z politowaniem zwróciły się oczy jego na tego biednego umęczonego wybrańca, który zdawał się ledwie na nogach już trzymać. Szedł podpierając się na lasce i co chwila ustawał. Twarz zżółkła to się okrywała chorobliwym rumieńcem, to bladością śmiertelną... oczy zdawały się patrzeć i nie widzieć.
— Pocóż mu tu już było się wlec, — szepnął Kryszkowski, stojący obok Pełki — kiedy mu do trumny pono bliżej niż do siodła?... Patrzno, panie bracie — ta to trup...