gi... w moich rękach zmieniało się dobro w szkody... żywność w truciznę... nie miałem chwili wytchnienia... a srom pić musiałem za napój powszedni, jak wodę...
— N. panie, — przerwał Pełka, chcąc odwrócić tę bolesną rozmowę — tem szczęśliwszy jestem, że w. kr. mości uroczyste zapewnienie zwycięstwa przynoszę. Wojska, mimo pory niedogodnej, doszły pod Chocim najlepszym ożywione duchem... hetmanowie są zgodni... w chwili tej Chocim jest w ręku naszych i zwycięstwo przy w. kr. mości...
— Nowy laur dla Sobieskiego, — westchnął Michał — nową siłę pozyskał... i tak już był tu on panem i królem, a nie ja... Jam był męczennikiem — Bogu niech będą dzięki, że szczęśliwszą dla Rzeczypospolitej erę zwiastuje, która się z nowem panowaniem rozpocznie... Do mojego imienia i osoby przywiązane było nieszczęście... ja schodzę... i zorza się ukazuje... Umrę spokojny...
Nadszedł Olszowski, król, zobaczywszy go, zamilkł. Pełka stał w niepewności, czy ma odejść, czy dłużej zostać... Michał podniósł oczy nań i kazał mu się zbliżyć do łoża.
— Waszmość mi lepsze przypominasz czasy, — rzekł — miło mi nań patrzeć... Pamiętam, gdyśmy się spotkali raz pierwszy, gdym waszmość zastał u matki... i na tem już nieszczęśliwem polu, gdziem się wam wymodlić nie mógł od korony... Uczyniliście ze mnie owego „Ecce homo... Ecce rex...“ na szyderstwo narodowi, w płaszczu krwawym, w cierniu na skroni, ze trzciną w ręku zamiast berła. Zwyciężyła szlachta... alem ja lat cztery pokutował za jej triumf i naukę, aby się przeciwko silniejszym nie porywała... Cóżeście dla mnie zrobili pod Gołębiem, choć takeście się oświadczali? Nie mogłem dozwolić, by dla mnie lała się krew braterska... dałem za to życie...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/377
Ta strona została uwierzytelniona.