Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/388

Ta strona została uwierzytelniona.

jego malowało się wszakże jakby znudzenie życiem i niesmak do wszystkiego...
Pisarzowa zaprezentowała mu Pełkę, jako dawnego sąsiada Horbowa i dobrego przyjaciela domu. Przyjął go Pac bardzo grzecznie i bardzo zimno. Spytał zaraz, skąd przybywa? — a dowiedziawszy się, że był przy hetmanie i w poselstwie od niego wysłany został do króla, pogrzeczniał znacznie, zaczynając o Sobieskiego dopytywać, mówiąc o nim z pochwałami wielkiemi.
— Wiem, — dodał — że z panem hetmanem, stryjem moim, nie zawsze bywali w zgodzie, lecz sądzę, mimo pokrewieństwa naszego, iż wina w tem pana Paca... Z takim wodzem, jak Sobieski, w zgodzie być potrzeba...
Spodziewano się właśnie przybycia zwycięzcy i Lwów wybierał się go jak wybawcę kraju przyjmować — rozmowa więc zwróciła się ku temu.
Pan pisarz się wielce ożywił, ale pisarzowa, widząc się niemal opuszczoną i zapomnianą, cicho wysunęła się z pokoju.
Pełka, który się i takiego przyjęcia nie spodziewał, niezmiernie był w duszy rad, że mu ono do domu państwa pisarzostwa drzwi otworzyć może.
Pac nie podobał mu się chłodem i sztywnością wielkiego pana; nic w nim nie było szlacheckiego, polskiego niewiele, wyglądał na cudzoziemca, lecz był to człowiek widocznie łagodny i pan siebie, a w towarzystwie znośny...
Niewielu ze szlachty, jak Sobieskiemu, udawało się, mimo zachowania cudzoziemskiego napół, pozostać nawskroś starą naturą ową szlachecką, trochę butną, czasem do zbytku otworzystą, ale poczciwą i serdeczną.
W Pacu wszystko stało zamknięte na siedem pieczęci. Znać było, że się pilnował, aby mu kto za głęboko w serce nie zajrzał. Przywitanie z żoną przekonało Pełkę, że byli z sobą bardzo na