przywiezione przez Gabryka, do nich obojga pisane. Nie było w nich nic oprócz bardzo tkliwego pożegnania i smutnych słów. Szwagra upraszał, aby nad majątkiem opiekę miał, a rozrządzał wszystkiem, jakby własnem.
— „Jednemu Bogu wiadomo, — pisał wkońcu — jak i kiedy do waszmościów powrócę, a nawet czyli wrócę kiedy. Tego ja dziś sam nie wiem, ale chorym się czuję, a na chorobę ciężką i wielkiego lekarstwa szukać należy.“
Chorobę, o której wspomniał, rozumieli wszyscy, lecz lekarstwa nikt odgadnąć nie umiał... Wiedzieli, że już raz się tak w świat puścił, a potem go przez lat zgórą dziesięć nie było — lecz wówczas nie lekarstwa szukał, ale bogactwa, w które mu podczaszyna ufać kazała, że ono cudów dokazuje. Teraz je miał, a na nic mu się nie zdało.
Różne więc były domysły — Laskowski sądził, że jako człowiek wojskowy, znowu kędyś wojny szukał, choć trudno było przypuścić, dokądby po nią kryjomo szedł, kiedy mógł ją znaleźć łatwo, nie tając się wcale. Rożański nie wiedział już nawet, coby mógł o tem sądzić.
Wszyscy przyjaciele Pełki boleli nad tym jego szałem, bo tego inaczej nazwać nie umieli, a winę składali na tę nieszczęsną pisarzową.
Dowiadywano się też z tego powodu i o nią, co się z nią działo... bo byli i tacy, co przypuszczali, że się do niej może chciał przybliżyć. Mówiono powszechnie, iż pożycie państwa Pacostwa nieszczególne było, że oboje sobie wcale wielkiej miłości nie okazywali. W kilka miesięcy po bytności we Lwowie pojechała, pono się męża nie pytając o pozwolenie, pisarzowa do matki, gdzie czas jakiś zabawiła... Stamtąd do własnych dóbr wybrała i, rozkazawszy sobie rezydencję sandomierską cale opuszczoną wyporządzić, w niej zamieszkała.
Mówiono, że mąż tam kilka razy do niej przyjeżdżał i po dni kilkanaście bawił, usiłując
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/404
Ta strona została uwierzytelniona.