Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/434

Ta strona została uwierzytelniona.

miłości, niż na gospodarstwie siąść i na wsi się zakopać z lada szlachcianką!
Rożański osłupiał, skinęła mu głową, musiał iść, i na tem się skończyło.






Wackowi Rożańskiemu z głowy tego ani z serca nikt wybić nie mógł, żeby przyjaciela nie ratował. Siedział u jego łóżka dzień i noc, starając się nawrócić na lepszą drogę i na życie rozumniejsze. Padało to zrazu jak groch na ścianę, lecz zwolna jednak na Pełce wrażenie czyniło, powtarzając się codziennie. Z różnych beczek ów przyjaciel argumenta swe czerpał, to z prawa Boskiego, to z ludzkich obyczajów, naostatek z życia pani pisarzowej, które najlepszych mogło dostarczyć. Bo gdy Pełka jeszcze leżał obwiązany, liżąc się po strzale pisarza, w mieście opowiadali wszyscy, jak Jadwiga książątko francuskie, zakochane w niej, bałamuciła, szukając z tego chluby, iż mu głowę zawracała.
Rozjeżdżali się wszyscy z Krakowa, nagliła ekspodczaszyna córkę, aby i ona do domu powracała, nie chciała jednak, zwlekając zdaje się dlatego, by doczekała ozdrowienia Pełki i pod jego opieką podróż odbyła. Mówiono bowiem, że mąż na drodze zasadzkę miał uczynić, aby ją przemocą odzyskać.
W ostatku pisarzowa, nie mogąc doczekać się, czego chciała, gdy doktora namówiono, aby jej oznajmił, że Pełka i za pół roku ruszyć się nie będzie mógł, postanowiła do domu jechać, wziąwszy za Anioła Stróża niejakiego Charlęskiego, dzielnego człeka, dobrego żołnierza, ale kobieciarza takiego, że go każda na pasku wodziła, która chciała.
Jak tylko się o wyjeździe dowiedział Rożański, nastawał zaraz na przyjaciela, aby z nim do domu jechał, pókiby zupełnie zdrów nie był. Zgodził się Pełka na to, doktor pozwolił, w maście, plastry i wody różne opatrzywszy na