Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/440

Ta strona została uwierzytelniona.

We wnętrzu też było na co patrzeć, bo wojski był człek ciekawy i po świecie wiele rzeczy zebrał, znosząc do domu. Więc pięknych starych zbroi, a sprzętu, a szaf, a szkatuł, a puzder sadzonych, a zegarów kosztownych, co dni i miesiące i nowie pokazywały, a ksiąg też niemało się znajdowało.
Zjechało się kilka osób z sąsiedztwa z powinszowaniami, przybył bernardyn, wesoły bardzo człek, o. Opuncjusz z Krakowa... osobliwego imienia, ale i charakteru niemniej szczególnego, bo filozof był, jakich mało.
Gdy więc po jajku siedli w osób dwadzieścia z domowymi do stołu, to się wszystkim twarze śmiały, aż miło. Jakimś trafem Pełkę honorując, że był obcy, a pierwszy raz był w tym domu, posadzono go przy pannie Elżusi. Musiał ją tedy zabawiać na co się skarżyć nie mógł.
Parę razy przypadkiem się ich oczy cale spokojnie spotkały i wzajem się nie unikały... Poznajomili się tedy z sobą czasu długiego obiadu lepiej, niż pierwszym razem, bo jeść tego, co podawano, sposobu nie było i służba misy stawiała, a brała prawie nietknięte, tyle ich tam nagotowano. Rozpytywała panna o kraje obce, o wojny tureckie, o dwór cesarski i wojska... a widać było, że jej wiele rzeczy, zwykle kobietom niewiadomych, obcemi nie były...
Po obiedzie, że czas był dziwnie ciepły, młodzież się podniosła sztuki dokazywać z łukami, z szablami a z końmi i Pełkaby był też nie dał się wyprzedzić, ale słowo z niego wziął Rożański, że lekarza słuchając, spokojnie się zachowa.
Wziął go wojski z sobą, różne rzeczy osobliwe wskazując, których dom był pełen, i ze starszymi na gawędę, gdzie o. Opuncjusz też trafnemi gadkami ich zabawiał...
Chciał już potem pan Medard koniecznie do Gołczwi powracać, lecz oboje Rożańscy puścić go nie mogli, i tak modlili a zaklinali, iż do Zielonych Świąt go wstrzymali.