Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/465

Ta strona została uwierzytelniona.

jak się było bodaj przyznać do takiej niezdarności?...
Żaba pomyślał, że mu się spać godzi, a bodaj nad ranem z gospodarzem rozmówić o swoją krzywdę. Nie było też czego tak bardzo śpieszyć do pisarzowej z raportem. Zajechał tedy do żyda, do gospody, kazał sobie siana posłać, piwa zagrzać i spać legnął.
Poznano w nim zaraz szlachcica, o którym już po całej wsi było gadanie wielkie, arendarz więc jak świt, posłał cichaczem do dworu dać znać, że u niego nocuje. Paweł obudził z tem Rożańskiego, który kitel płócienny wziąwszy i szablę przypasawszy, poszedł do karczmy.
Żaba jeszcze spał, musiał więc gospodarz, na przyźbie siadłszy, poczekać, aż się przebudzi, bo czuł, że mu się po tej biedzie choć sen należał. Gdy się nareszcie na nogi zerwał i wiadro wody kazawszy sobie przynieść, wyszorował... Rożański wszedł na próg.
— Bez rankoru — rzekł spokojnie, wąsa kręcąc. — Waszmość swoją sprawę uczciwie i gorliwie spełniłeś, jam czynił, com był powinien. Żal mi szczerze, żem zacnego, jak wy, młodzieńca turbować musiał. Ale, co chcecie? chodzi to po ludziach! Ja Pełkę kocham i od podłości go bronię a od zguby; radbym przecie, żebyś i waszmość ode mnie z raną na sercu nie odjeżdżał. Młodym waszmość jesteś i niedoświadczonym: przyjm dobrą radę, szukaj sobie lepszego pana, niż wasza pisarzowa, bo duszę zgubisz...
— Nic mi po waszmościnych radach, — odparł Żaba — już ja sobie mam nadzieję i sam rady dać, przy pomocy Bożej. A co do pisarzowej, tam się ja pono na oczy pokazać nie mogę, więc pewnie, że innego dworu szukać będę.
— Nie miejcież rankoru do mnie, — rzekł Rożański — jeśli szabli chcesz, gotówem, a na co się to waszmości zda? Ja się biję dobrze i obetnę, choć młodszym jesteś i silniejszym...