Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/466

Ta strona została uwierzytelniona.

Krzywdęm waszmości uczynił i na ciele, i na kieszeni, pędź do dworu, wyliżesz się, a sto talarów bitych na drogę dam z braterskiego serca...
Żabie, który się był przez tę drogę wyekspensował, wcale nie od rzeczy były owe talary. Podał rękę Rożańskiemu.
— Jak mi Bóg miły, — rzekł — z waszmości i przyjaciel, jakich mało, i człek, który z ludźmi obejść się umie. Co się stało... puśćmy w zapomnienie; a kiedyście na mnie łaskawi... nie odrzucam... Pojadę do dworu.
— Bóg zapłać — dawałem sto talarów, pas dam lity w dodatku, żebyś miał ode mnie na pamiątkę... Chodźmy pieszo, konia sprowadzić każę...
Tak tedy poszli razem. Żaba, choć napozór przejednany, miał jednak myśl, z którą się nie wydawał.
— Co to szkodzi? — rzekł w duchu — do dworu pójdę, może znajdę zręczność z Pełką pomówić... któż wie jeszcze, co będzie?...
Zdziwił się Pełka, dowiedziawszy od Gabryka, iż Żaba we dworze pozostał, a bodaj do obiadu miał przyjść. Niebardzo mu to miłe było, bo się sam siebie obawiał. Z rana Zboiński jednać się poszedł z dworzaninem, i dopiero, gdy na stole już misy były, Pełka przybywającgo Żabę zobaczył, Za stołem poili go na załatanie przykrych wspomnień, i humor się wziął dobry. Wstawszy, o koniach wszczęła się gawęda, i jak to zwykle bywało, harce w podwórzu.
Wyprowadzono różne, posiadano, toczono niemi, bo Żaba był jeździec doskonały, i znał się na wierzchowcach... A że się wszyscy końmi zajęli mocno, bo to sprawa serdeczna, i niedarmo Skarga szlachtę gromił za przywiązanie zbytnie do „kobylego syna“ — niewiele zważano na Pełkę i na Żabę, który umiał ze zręczności korzystać. Poszli Zboiński z Rożańskim na wyścigi po grobli.