Żaba nie był wielkim mówcą, jednak chodziło mu o skórę, żeby łask nie utracił, umiał więc przedstawić sprawę swoją w takich kolorach, jakich mu było potrzeba... Gdy doszedł do tego, że Pełka po zaręczynach i żeni się lada dzień, a potem papier wręczył, pisarzowa rozerwała go, pobiegła do okna, zobaczyła wstążkę i krzyknęła:
— Podły! nikczemny! zdrajca!...
Usłyszawszy krzyk, wbiegła matka przestraszona; to upamiętało pisarzową natychmiast, dała znak stojącemu u drzwi Żabie, zręcznie schowała papier za siebie i odezwała się ze śmiechem, że ją pająk nastraszył, bo pająków w istocie nie znosiła.
Matka znała nadto dobrze córkę, żeby się pająkiem uwieść dała. Jakkolwiek wyprawa Żaby była sekretną, domyślała się jej dawno. Na dworze miała ona swe potajemne związki, swe z fraucymerem stosunki i ludzi, co jej służył. Powrót Żaby obudził podejrzenia.
Modląc się i wzdychając mało nie do północy, tak przedumała stara pani, nie dowierzając temu, ażeby Pełka miał takie szczęście odrzucać... Prawdę rzekłszy, niedobrze w sercu córki czytała: Była li to miłość czy fantazja? Czy chciała go mieć jako wygodnego służkę bez płacy, czy w istocie w sercu jej się co kryło?...
Jak się tu było dobadać?
Nazajutrz, gdy się spotkały, wlepiła oczy matka w pisarzową i znalazła ją smutną, chmurną, a gniewną...
— Co tobie jest? — spytała — jużci tego głupiego wczorajszego pająka czas było zapomnieć — czyś niezdrowa?
Jadwiga ramionami ruszyła — nie odpowiedziała nic.
— Bardzo mi frasobliwą wyglądasz, — ozwała się troskliwa matka — a nie dziwuję się temu. Źle kobiecie wdową być, a ty jeszcze nie pozbywszy się tego trutnia, byłaś nią za jego
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/469
Ta strona została uwierzytelniona.