Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/475

Ta strona została uwierzytelniona.

naście od ludzi, aby rozmowy słyszeć nie mogli, i niedługo myśląc, odwróciwszy się do Rożańskiego, zawołała:
— Chcesz waszmość przyjaciela ożenić? no — to śpiesz się... ta warjatka, Panie Boże, odpuść... moja córka... już tu panie jedzie, by małżeństwu przeszkodzić, a ja małom szyi nie skręciła, śpiesząc przed nią, aby wam oznajmić... chcecie li być cali... żeńcie prędzej.
Usłyszawszy to, Rożański osłupiał zrazu.
— Ale!
— Czy to waszmość nie rozumiesz? — przerwała mu Cyrulska — ja nie dla miłości tego utrapionego Pełki waszego tu przybywam... niechby mu szatan karku nakręcił... ale mi córki żal, i nie chcę, by na nią gadano....
— Indultów nie mamy; — odezwał się Rożański — gdyby i były nawet dziś, toż przecie ślubu tak dać im nie można, boby ludzie nie wiedzieli, co myśleć, do czego pośpiech taki...
Rożański miał o kilka staj folwarczek... z małym dworkiem; do niego więc jął zapraszać, jeśliby w bliskości pozostać chciała pani Cyrulska, która ze zmęczenia zgodziła się tu odpocząć. Sam wypytawszy, kiedy się mniej więcej spodziewać można przybycia pisarzowej, co najprędzej do dworu pośpieszył.
Szczęściem siedział tu jeszcze Zboiński, człek do rady i na zły raz nieopłacony.
Wybierał się właśnie na ryby z dworskimi, gdy dopadł Rożański, pod rękę chwycił i odwiódł na stronę.
— Alboś ty przyjaciel mnie i Pełce, lub nie; bez ciebie się tu nie obejdzie; chcesz mi pomóc?
— Całą duszą.
— Orzech twardy do zgryzienia...
— Ale i zęby niczego! — uśmiechnął się Zboiński — mów a rąb bez obwijania.
— Licho babę niesie, żeby ślubowi Pełki przeszkodzić. Nie udało się jej przez posła, wybrała się sama... Matka, która Pełki nienawidzi,