Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/515

Ta strona została uwierzytelniona.

mał... podniósł pistolet, przyłożył do piersi i wystrzelił...
Krzyk przenikający rozległ się po cichym domu... Ludzie zaczęli dobijać się do drzwi...
Jadwiga leżała nawznak z przestrzeloną piersią, z której krew toczyła się strugą po sukni... Pełka stał chwilę nad nią, patrzał obłąkanemi oczyma, bezmyślnie uderzył ręką w okno, które się posypało w kawałki, i w ogród wyskoczył.
Razem prawie padły wyłamane drzwi i co żyło w domu, rzuciło się do izby. Matka, łowczy, sługi, Żaba, a wkrótce za nimi Firlej i Pokubiata... Podniesiono z ziemi omdlałą i zdającą się dogorywać nieszczęśliwą Jadwigę, której oczy otwierały się niekiedy, a ręka spazmatycznie za pierś rozdartą chwytała...
Rana była głęboka i napozór śmiertelna, lewy bok przeszyty, lecz kula, przebodłszy go, wyszła ośliznąwszy po żebrach... Rzuciła się matka z płaczem, obejmując ją i tuląc do siebie, a brocząc krwią, która obficie spływała... Nie było komu ratować, ani sądzono, by ratunek jeszcze co pomógł, dopiero Pokubiata pierwszy wołać zaczął o tamowanie krwi, widząc, iż pisarzowa żyje... Rzuciły się tedy sługi, opamiętawszy, obwiązywać bok chustami i złożyły ciało na łożu...
Firlej pobiegł po konia, aby z miasteczka felczera przywieźć. W tym popłochu i płaczu a lamentach nie myślał nikt nawet gonić ani chwytać Pełkę, który znikł. Gabryk, mający konie w pogotowiu, ujrzał przypadającego pana bezprzytomnego, wołającego: Zabiłem ją! podał mu konia i, nim miał czas sam drugiego dosiąść, Medard znikł mu z oczu. Dworscy ludzie rzucili się na niego, chcąc drogę zaprzeć, do których Pełka raz jeszcze wystrzeliwszy, w cwał przez pola zbiegł. Gabryk też ze swemi natychmiast chciał ujeżdżać, ale dworscy napadli go i wstrzymać usiłowali.