Przyszło do strzałów i do szabel, tak że poczciwy sługa, ratując siebie i mienie pańskie, musiał się wyrąbywać, rozganiając tłum napadający i ledwie z życiem uszedł jeden z wozów porzuciwszy.
Sądny dzień stał się we dworze... Jedni po księdza drudzy po cyrulików, inni po sąsiadów dla rady i pomocy pędzili; niektórzy, o sobie myśląc na wypadek śmierci, już węzełki przysposabiali, chwytając swoje i cudze, co pod rękę wpadło.
Co chwila nowa wieść z sypialni wybiegała na dziedziniec, który się tłumem ludzi wiejskich i dworskich napełniał... jedni wyskakiwali, donosząc, iż kona, drudzy z wiadomością, że żyje i oczy otwiera... Powtarzały się mdłości i jęki po nich, lecz Pokubiata, który widział ran wiele i postrzelanych, zaręczał, że jejmość wyżyje...
Jadwiga wiele razy oczy otwarła, z przestrachem wodziła niemi po otaczających ją, jakby kogoś szukała, i zamykała je znowu... Matka leżała na ziemi, obejmując jej nogi i płacząc... niekiedy wyrywał się z jej piersi wykrzyk i przekleństwo na zbójcę...
— Mówiłam zawsze, że temu rozbójnikowi źle z oczu patrzało — wołała. — Czemu go nie schwytano i nie związano! O! głową nałożyć musi! Chybabym nie żyła, chybaby się za świat skrył, pójdę patrzeć, jak go kat ścinać będzie...
W godzinę Firlej, za siebie wsadziwszy na siodło cyrulika, przybył z nim, konia niemal zabiwszy, tak że u ganku się oparł i po chwili padł.
Przyprowadzono wystraszonego i drżącego Izraelitę, który nie śmiał zrazu ani się dotknąć rany, ani radzić nic, bojąc się odpowiedzialności...
Gdy bok przestrzelony odsłoniono i kazano mu go opatrzyć, obłąkanym wzrokiem spojrzał nań i dopiero się uspokoił, cicho powiadając, jak obwiązywać miano.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/516
Ta strona została uwierzytelniona.