wa powiedzieć nie pozwalano. Ta go zbójcą nazywała, a pisarzowa — zbawcą. Skłóciły się z sobą raz i drugi... Cyrulik zagroził, że to ranę zaogni, dała matka pokój — ale poznała, że się tu jej panowanie skończyło.
Łowczy mówił i wzdychał...
— No, gdzieżby to rozumny człowiek odgadł, takie bałamuctwo tej kobiety.
Jak żyję na świecie, o niczem podobnem nie słyszałem, a gdybym na moje oczy tego nie widział, nie uwierzyłbym.
Poszedł tedy Godziemba do kościoła, a Gabryk do apteki i do domu... Jako prosty człek nie wiedział, co począć z tem, co słyszał. Mówić panu czy zmilczeć?
Tegoż dnia, gdy doktór Ławręcki odchodził, wysunął się za nim poczciwy Gabryk i opowiedział mu rzecz całą, prosząc o radę. Stary, który więcej leczył rany ciała niż serca, w wielkiej też był niepewności, jak tu sobie postąpić należało... Obawiał się, aby wiadomość ta spirytusu na ogień nie dolała...
— Milczno jeszcze, — rzekł — niech odejdzie, niech się uspokoi, niema z czem śpieszyć.
Gabryk więc zamilkł, lecz z panem się już nie widział powodu taić, gdy mu nic nie groziło, mówił o nim otwarcie i radby mu był sprowadzić ludzi, aby go z gnieżdżących się w samotności czarnych myśli wyprowadzili. Znajomych jednak nie było jakoś w Krakowie, i znowu dni kilka upłynęło w ciszy... gdy jednego rana, idąc po bułki do straganu, Gabryk w pośród rynku spostrzegł konno przejeżdżającego Rożańskiego. Chciał mu z oczu zejść, bo z nim jednym spotkać się nie życzył, ale już było po czasie, Rożański z koniem na niego natarł.
— Co ty tu robisz? — zawołał zdziwiony — stój! na rany Chrystusowe, gadaj... Co się z wami dzieje? Zaleźliście mi za skórę porządnie i, słyszę, pięknieście też na tem wyszli. Gdzie się ten szaleniec obraca? Czy prawda,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/524
Ta strona została uwierzytelniona.