wdzięczność zachowam przez życie całe. Tylko mi nie odmawiajcie...
Tak rozpoczęta rozmowa pociągnęła się do popołudnia. Stanęło tedy na tem, ażeby wdowa zaraz się w podróż wybrała. Rożański tegoż dnia miał nawrócić i Pełki szukać, bo się z tem wydać nie chciał, że o nim wiedział i że umyślnie z tem przybył. Na probostwo przybywszy i koło znalazłszy gotowe, puścił się w drogę nazad tak szczęśliwy, jak niegdyś, ludzi pędząc i śpiesząc, bo się cieszył niewymownie, iż mu się tak podróż powiodła.
Mało co też wyprzedził pisarzową, która następnego dnia, wedle przyrzeczenia, wyjechała.
Przybywszy do Krakowa, Rożański zaraz do Pełki poszedł, przy którym znalazł Laskowskich, a chorego znacznie już sił nabierającego... Jednak zawsze o klasztorze mówił, Gołczwią i dostatkami swemi chcąc rozporządzić, oprócz funduszu, który dla klaszoru przeznaczał.
Z dobrym humorem wpadł na to Wacek... a zobaczywszy raptularze tej ostatniej woli na stole, niedługo myśląc, je poszarpał.
Pełka się chciał gniewać, rzucił mu się na szyję.
— Będzie czas! wstąpisz sobie do kamedułów nawet, kiedy wola, a no, nieprędzej aż ja pozwolę... — zawołał Wacek — ja i doktór Ławręcki mamy teraz nad tobą władzę, jak opiekunowie nad małoletnim.
Boleśnie jakoś uśmiechnął mu się Pełka i nie sprzeczał się więcej. Zdrowie zwolna powracało, lecz nie ochota do życia, tej w nim rozbudzić nie było podobna. Używano na to środków różnych, słuchał chętnie gwaru około siebie, zdawał się nim rozrywać, lecz się do niego nigdy nie wmieszał.
Łamał sobie głowę Rożański, jakby tu bardzo mądrze ich zbliżyć i niezręcznością sprawy nie popsuć. Wpadał na myśli różne, żadna jakoś nie zdała mu się zupełnie dobrą i pewną.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/533
Ta strona została uwierzytelniona.