męża, do którego się przywiązywała codzień mocniej.
Z tego oddalenia się pana Medarda dopiero skorzystała Cyrulska, aby, do Horbowa przybywszy, naostatek córkę w Gołczwi odwiedzić. Z mężem jej było źle, na świecie tęskno, dolegliwości wieku złamały ją i do niepoznania zestarzały; serce jednak zostało, jakie było, mściwe i nieprzebaczające nikomu...
Więc nawet na wnuka patrzeć nie mogła, dlatego, że jej Pełkę przypominał, a gdy o nim mowa była, nie mogąc już mówić źle, milczała.
Przez posły, które woziły listy królewskie do królowej, pisywał też z wyprawy, z pod Wiednia i później po bitwie pod Parkanami Pełka... Raz był strzałą tatarską draśnięty, zresztą cało uszedł, a łup znaczny do domu z sobą przyprowadził. Gdy się go w Gołczwi spodziewano, stara Cyrulska wyjechała od córki i niczem jej wstrzymać nie było podobna.
Wiedeńska ekspedycja ostatnią też była w życiu Pełki, który po niej oręż zawiesił na ścianie dla syna, już się nie ruszając z domu.
W dzienniku jego odtąd same gospodarskie znajdujemy notaty i urodziny dzieci, któremi im Pan Bóg błogosławił. W nim też pod rokiem 1685 zapisał rotmistrz:
„Dnia 11 Septembris o jedenastej przed północą, zmarła w Horbowie jmość pani matka żony mojej, niedługo chorując, choć niemoc ją lat kilka trapiła. Dali nam znać późno, tak że jejmość przybywszy, już zimne zwłoki zastała. Sprawiliśmy pogrzeb wspaniały, na którym mąż jmpan Cyrulski „sub pretextu“ choroby nie był. Zakonników i duchownych sprowadziłem przeszło dwudziestu, a ks. Jacek z Lublina miał egzortę wymowną, poczem na żałobny chleb sproszonych osób do dwustu częstowałem. Której jmpani matce jej złej woli dla mnie i com od niej swego czasu ucierpiał, Panie Boże nie pamiętaj, i daj wieczne odpocznienie! Amen“.